Z końcem października 2013 mija okres ochronny, na jaki zgodziła się Unia Europejska w 2007 r., gdy odroczono planowane już wtedy nałożenie akcyzy na CNG. Proponowana wówczas stawka wynosiła 695 zł/t, a więc tyle samo, co ta obciążająca LPG. Zwolennicy i propagatorzy gazu ziemnego jako zamiennika paliw ropopochodnych liczyli, że dzięki wydłużeniu okresu obowiązywania zerowego podatku rynek się ożywi i rozwinie, ale w międzyczasie skurczył się on jeszcze bardziej. Na mapie pozostało 25 stacji tankowania CNG, a perspektywa rychłego opodatkowania nie skłania nikogo do inwestowania w rozwój infrastruktury.
Ile wyniesie akcyza, gdy już wejdzie w życie? Zgodnie ze zmienionymi w międzyczasie przepisami, stawka zostanie ustalona według kryterium wartości energetycznej. Minimalna stawka opodatkowania gazu ziemnego według Wspólnoty wynosi 2,6 euro/GJ (gigadżul) uzyskanej ze spalenia energii. Biorąc pod uwagę bieżący kurs, oznaczałoby to ok. 10 zł/GJ, co wobec kaloryczności gazu przełoży się na kwotę ok. 500 zł/t, czyli 374 zł/1000 m3. Na jeden metr sześcienny przypadnie więc nieco ponad 37 gr i takiej mniej więcej podwyżki należałoby oczekiwać na nielicznych pozostałych stacjach. Dużo to czy mało? Wobec ceny wynoszącej obecnie 2,89 zł/m3, całkiem sporo, bo 13%, jednak chyba nie na tyle, by całkowicie pogrążyć opłacalność CNG.
Cena to jedno, kwestia przydomowego tankowania z kompresora garażowego to już zupełnie co innego. Dzięki zerowej akcyzie, każdy napełniający zbiorniki mógł to robić bez zawracania sobie głowy rozliczeniami z dostawcą paliwa. Teraz jednak, kiedy – zależnie od przeznaczenia – gaz ziemny będzie obciążony podatkiem lub nie, z pewnością konieczna stanie się ewidencja zużycia i rozgraniczanie na fakturach gazu używanego do celów grzewczych i tego stosowanego jako paliwo samochodowe. Pojawia się niestety potencjał do powstania szarej strefy – jeżeli formalności okażą się kłopotliwe, ten i ów może ulec pokusie zatajenia informacji o posiadaniu własnej sprężarki gazu. Innymi słowy, nałożenie akcyzy na CNG nikomu nie wyjdzie na zdrowie (zwiększone wpływy do budżetu – o ile w ogóle będą – nie załatają ziejącej w nim dziury, bo przy 1700 pojazdów napędzanych metanem kwoty będą symboliczne, a potem liczba samochodów może jeszcze spaść), ale nie zanosi się na to, żeby udało się znaleźć jakiekolwiek wyjście z tej fiskalnej matni. Można żałować, że nie zrobiono nic, kiedy jeszcze był na to czas. Teraz akcyza to już właściwie tylko kopanie leżącego.