MV-1 stanowi rozwinięcie koncepcji Standard Taxi tego samego producenta i jest pierwszą amerykańską zestandaryzowaną taksówką, zaprojektowaną od początku z myślą o konkretnym przeznaczeniu, tak jak słynne taksówki angielskie. Oznacza to, że nie da się go kupić prywatnie jako zwykłego samochodu, przynajmniej do momentu wyjścia ze służby, a więc co najmniej kilka lat. Auto spoczywa na podzespołach Hummera H2 (stąd decyzja o produkcji w tym samym zakładzie), który z nadejściem kryzysu popadł gwałtownie w niełaskę z racji ogromnego apetytu na paliwo. „Taryfa” pomysłu VPG, z natury rzeczy, także nie grzeszy ekonomiką - jak czytamy, zasięg auta wynosi 350 mil na zbiorniku o pojemności 24 galonów, co po wykonaniu odrobiny matematyki oznacza, że „po naszemu” MV-1 pali ok. 16 l/100 km. To sporo nawet jak na dwutonowy, ponadpięciometrowy pojazd mogący przewieźć 6 osób lub dwa wózki inwalidzkie, które wjeżdżają do wnętrza po specjalnej rampie.
Aby zaradzić „żarłoczności” i wiążącym się z nią kosztom, we współpracy z Clean Energy opracowano więc wariant zasilany sprężonym gazem ziemnym. Dzięki trzem zbiornikom umieszczonym pod podniesioną podłogą bagażnika (tym samym zmniejszonego z 1030 do 840 l, a zatem i tak ogromnego), auto może pokonać 400 km ciszej, taniej i znacznie czyściej niż oryginalny model benzynowy. Właściciele flot taksówkowych operujących w miastach, gdzie sieć tankowania CNG jest dostatecznie rozwinięta, powinni zwrócić uwagę na MV-1, zwłaszcza że ulubione przez nich (tak jak przez amerykańskich policjantów) „dinozaury” w rodzaju Forda Crown Victoria są na wymarciu. Zawsze pozostaje Chevrolet Impala, który według najnowszych zapowiedzi General Motors doczeka się w 2013 r. następcy, ale to zawsze adaptacja klasycznego auta osobowego, a nie dedykowana taksówka.
Koszty to jedno, ale twórcy MV-1 nie zapomnieli także o komforcie kierowcy i pasażerów. Do podstawowego wyposażenia należą m. in.: regulacja fotela „szofera” w 6 kierunkach, automatyczna skrzynia biegów o 4 przełożeniach, elektrycznie otwierane okna, tempomat, ogrzewanie całej kabiny, uchwyty na napoje, mocowania fotelików dziecięcych, zestaw naprawczy do opon, ABS, ESP, światła do jazdy dziennej, centralny zamek i system antywłamaniowy. Całkiem nieźle jak na „mały autobus”...
Ciekawi jesteśmy, czy takie auto sprawdziłoby się także w polskich miastach. Ze średnicą zawracania rzędu 11 m, MV-1 nie należałby do królów zwrotności na naszych wąskich ulicach, ale nie oczekujmy cudów po pojeździe o takiej funkcjonalności. Niewątpliwą zaletą byłby natomiast gazowy napęd, który rekompensuje wszelkie drobne niedostatki tego „Hummera taxi”. Gdyby jakaś korporacja nad Wisłą zdecydowała się na zakup, prosimy dać znać - chętnie przyjedziemy, obejrzymy i weźmiemy auto na jazdę próbną!