Nie chcemy, by uznano nas za wulgarnych, ale taki właśnie slogan - „Hugging trees and hauling ass” - promuje nietypową maszynę. Trudno nie przyznać, że auto godzi w sobie sprzeczności: potrzebę wyrywania asfaltu tylnymi kołami z troską o dobro środowiska naturalnego i groteskowo wielki silnik z niską emisją świństw do atmosfery oraz rozsądnymi (jak na tę klasę pojemności i mocy) kosztami „paszy”. Wszystko to za sumę ok. 125-150 tys. dolarów, która umożliwiła przemianę niepozornego zabytku w ryczącego, acz łagodnego w usposobieniu potwora. Jedyne, co zostało konstruktorom do zrobienia, to modyfikacja hamulców, żeby rozpędzonego Gassera dało się w porę powstrzymać od „pójścia w krajobraz”.
Pod długą, wąską maską upakowano siedmiolitrowy, ośmiocylindrowy, widlasty silnik LS-7 z Corvetty Z06. Przeszczep nie ograniczał się jednak do przełożenia serca i podłączenia nowych naczyń krwionośnych (konkretnie „gazonośnych”). Według twórców, jednostkę rozmontowano na czynniki pierwsze i w procesie ponownego składania przystosowano do wyłącznego używania nowego paliwa. Wymieniono pierścienie tłokowe, zawory i gniazda oraz doposażono silnik w całe niezbędne oprzyrządowanie. Cały dotychczasowy bagażnik zajęły natomiast kompozytowe butle ciśnieniowe firmy Luxfer, zapewniające swoją pojemnością zasięg ok. 320 km, przy zużyciu gazu na poziomie 8-12 l/100 km, licząc w odpowiedniku benzynowym, zależnie od stylu jazdy. Biorąc pod uwagę uwięzione między przednimi kołami 700 KM, które rwą się do jazdy, stawiamy raczej na górną wartość graniczną spalania.
W zarządzaniu mocą pomaga sześciobiegowa skrzynia automatyczna z opcją sekwencyjnej zmiany przełożeń oraz układ kontroli trakcji, dysponujący kilkoma trybami pracy, zależnie od stopnia zaawansowania kierowcy i jego apetytu na dobrą zabawę. Do obrazu samochodu dla twardziela nie pasuje jedynie układ kierowniczy z elektrycznym wspomaganiem (to nie Fiat Panda, do diabła, tu ma być opór!), fanom lansu spodobają się natomiast opływowe, „wtopione” w karoserię reflektory soczewkowe, zastępujące tradycyjne lamy na szypułkach. Ogólny werdykt: bardzo cool.
Wszystko to nie przeszkadza Gasserowi spełniać z palcem w... rurze wydechowej (?) wymagającej normy czystości spalin Tier II (wprowadzoną na mocy poprawek do amerykańskiej ustawy o czystości powietrza Clean Air Act, uchwalonych w 1990 r.) z oceną Bin 5 (skala obejmuje 10 klas, gdzie 1 to auta najczystsze, tzw. zero emission vehicles, 10 - najbardziej trucicielskie). Jest to zasługa nie tylko samego gazu ziemnego, ale także katalizatorów umieszczonych w każdym z chromowanych „kominów” ozdobionych stylizowaną nazwą auta, poprowadzonych wzdłuż progów. Samochody tego typu można lubić lub nie, ale z pewnością nie da się przejść koło nich zupełnie obojętnie. Teraz nawet ekoświadomi kierowcy powinni łaskawszym okiem spoglądać na hot-rody. Tylko patrzeć, aż z garaży rodzimych zapaleńców zaczną wytaczać się podobne wehikuły!
CNG-LNG.pl to portal, w którym piszemy o zastosowaniu paliw metanowych w różnych gałęziach gospodarki. Publikujemy najnowsze informacje, relacje z najważniejszych wydarzeń i patronujemy imprezom branżowym i konferencjom.