Stacje CNG - jedna jaskółka...

Robert Markowski
źródło: informacja własna
Dodany: 05.01.2015

 
„Na Zachodzie bez zmian” – donosili korespondenci z frontu Wielkiej Wojny, kiedy regularne potyczki wrogich armii przeobraziły się w walkę pozycyjną, zmuszając żołnierzy do bezczynnego siedzenia w okopach przez wiele tygodni. Wiele w tej sytuacji analogii z polską rzeczywistością stacji CNG.

 

W Niemczech jest ponad 900 stacji CNG, we Włoszech ponad 1000. Mimo to mówi się, że nawet w tych krajach liczba dostępnych obiektów jest niewystarczająca, by gaz ziemny mógł naprawdę „chwycić” jako powszechnie stosowane paliwo. Co więc mamy powiedzieć my, z naszymi 25 stacjami na terenie całego kraju? Nawet w niewielkich Czechach jest ich prawie 60! I co z tego, że w 2014 r., po raz pierwszy od dawna, na mapie pojawił się wreszcie nowy obiekt (w Kaliszu), skoro jest to pierwszy taki od lat, a na 2015 r. zapowiedziano wybudowanie tylko jednej kolejnej (w Częstochowie)?

Stacja CNG w Kaliszu, otwarta w 2014 r.fot. gazeo.plPowstawanie nowych stacji CNG w Polsce stymulują potrzeby lokalnych przedsiębiorstw transportowych i komunikacji miejskiej - o kierowcach indywidualnych nikt za bardzo nie myśli

Wybaczcie pesymizm, ale żadne różowe okulary nie poprawią w naszych oczach postrzegania sytuacji CNG na polskim rynku. Przełom lat służy podsumowaniom, ale w tym przypadku nie bardzo jest co podsumowywać, bo po prostu tak niewiele się dzieje. I nie spodziewamy się, by cokolwiek drgnęło dopóty, dopóki cały rynek gazu ziemnego w Polsce pozostaje pod kontrolą jednego operatora, jakim jest Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. CNG rozwija się tam, gdzie rynki są wolne i poszczególni dostawcy rywalizują między sobą o dostarczenie jak najlepszej usługi i o dotarcie do jak największej liczby klientów.

PGNiG tymczasem uparcie i wbrew logice mechanizmów rynkowych twierdzi, że z wielką chęcią postawi stacje, ale dopiero wtedy, kiedy polscy kierowcy zaczną kupować samochody na metan. To tak nie działa, proszę państwa. Zawsze było, jest i będzie tak, że w pierwszej kolejności powstaje infrastruktura, a dopiero wtedy nabywcy „idą na zakupy”. Nikt nie kupi samochodu po to, by wstawić go do garażu i czekać latami, aż pojawią się stacje, na których można by go tankować. Gdyby natomiast powstały, chętni do korzystania z nich na pewno by się znaleźli. Może nie od razu w takiej liczbie, że stacje przynosiłyby nie wiadomo jakie zyski, ale stopniowo wszyscy by na tym skorzystali. My to wiemy i Wy to wiecie, ale ludzie, którzy o tym decydują, najwyraźniej nie chcą przyjąć tego do wiadomości. A jeszcze inne sprawa to postępowanie naszego państwa w stosunku do CNG.

Polski rząd, jak wszyscy zainteresowani tematem sprężonego metanu jako paliwa silnikowego zapewne dobrze wiedzą, uznał, że rynek CNG miał już dostatecznie dużo czasu, by się rozwinąć, a skoro nie wykorzystał danej mu szansy, to już jego strata. W ten sposób gaz ziemny do zastosowań transportowych został obłożony akcyzą, co zniechęciło zapewne ostatnich rozważających zakup metanowego samochodu kierowców. Smutny obraz się z tego wyłania, bo wygląda na to, że jedynymi mechanizmami wsparcia w naszym kraju są kłody, których rząd z początku miłościwie nie rzuca nowym sektorom gospodarki pod nogi. Potem dochodzi zaś do wniosku, że czas taryfy ulgowej minął i upomina się o swoje, nawet jeżeli podatków właściwie nie ma od czego pobierać, bo dana branża jest nadal w powijakach.

Chcielibyśmy na koniec powiedzieć, że mimo wszystko liczymy na zmiany w dobrym kierunku, ale to byłaby z naszej strony dobroduszność granicząca z naiwnością. Póki rynek gazu ziemnego nie zostanie uwolniony, a dostawy zdywersyfikowane (w kwestii łupków dzieje się tyle, co nic, a słynny gaz z Kataru chyba złapał katar i jakoś nie może dopłynąć), przełomu się nie spodziewamy. Życzmy sobie, byśmy za rok mieli do przekazania lepsze wieści.


Good Przydatny artykuł (10)
Bad Mógłby być ciekawszy (2)







Partnerzy
Ustawienia plików cookie