Założenie jest proste: doprowadzić do równomiernego rozwoju sieci stacji tankowania LPG, CNG, LNG i wodoru oraz punktów ładowania samochodów elektrycznych w taki sposób, by można było podróżować samochodami napędzanymi energią ze źródeł alternatywnych po terenie całej Wspólnoty bez konieczności rezygnowania z niej na rzecz paliw ropopochodnych w obliczu braku odpowiedniej infrastruktury. Jak widać, moc Unii Europejskiej w zakresie narzucania pewnych rozwiązań krajom członkowskim ma swoje jasne strony...
W imieniu Komisji Europejskiej szczegóły przygotowywanej dyrektywy przedstawił w polskim przedstawicielstwie KE w Warszawie Jose Fernandez Garcia (analityk polityczny w departamencie Czysty Transport i Zrównoważona Mobilność Miejska, Dyrekcja Generalna ds. Transportu). W ujęciu ogólnym sprawa wygląda tak: jedna stacja CNG co maksymalnie 150 km, jedna stacja LNG co 400 km, jedna wodorowa na każde 300 km trasy i 5 mln dodatkowych punktów ładowania w całej UE, z czego 10% to punkty dostępne publicznie. Na polskie realia przekłada się to następująco: 50 nowych stacji CNG, 15 stacji LNG i 460 tys. punktów ładowania, w tym 46 tys. publicznych.
A co z LPG? Tutaj konkretnych wytycznych nie ma, a to dlatego, że w wielu krajach (w tym w Polsce) sieć stacji tankowania autogazu jest rozwinięta daleko poza minimum wymagane do sprawnego poruszania się konwertowanym samochodem. A co do pozostałych źródeł energii, ważna jest nie tylko sama infrastruktura, ale też odpowiednie standardy, czyli przede wszystkim ujednolicone złącza tankujące i wtyczki do gniazd ładowania w samochodach elektrycznych. Założenia są aktualnie dyskutowane w Brukseli, a jeżeli wejdą w życie, rządy krajów członkowskich będą miały ręce pełne roboty, bowiem KE chce, by stosowne przepisy wprowadzono do 2015 r., a efekty by stały się widoczne do roku 2020 (w myśl innej dyrektywy, tzw. 20-20-20, zgodnie z którą emisja dwutlenku węgla powodowana przez transport ma zostać zmniejszona o 20% do 2020 r.).
Czy pomysły eurokratów są możliwe do spełnienia czy też stanowią zbiór pobożnych życzeń albo wręcz science-fiction w czystej postaci? O ile stacje CNG i LNG we wspomnianych liczbach można wybudować do 2020 r., co do wodoru i energii elektrycznej jesteśmy umiarkowanymi optymistami – H2 u nas ani na lekarstwo, a publicznych punktów ładowania mamy w kraju, pomimo ambitnych planów, 300 (czyli pewnie mniej więcej tyle, co samochodów elektrycznych). Narzucone z góry wytyczne mogą na pewno pomóc w ruszeniu spraw z miejsca, ale zastanawiamy się, czy założenia nie są zbyt śmiałe i czy konieczne nie okaże się zweryfikowanie założeń przed przystąpieniem do etapu realizacji. Najważniejsze, żebyśmy w 2020 r. nie mogli kolejny raz powiedzieć, że miało być pięknie, a wyszło jak zwykle.