To, że w projekcie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych postawiono na napędy elektryczne nikogo chyba nie dziwi. Wszyscy specjaliści są zgodni, że od tej najmłodszej dziedziny motoryzacji nie ma odwrotu.
W projekcie zawarte są także regulacje związane z zasilaniem gazowym pojazdów, które niestety budzą niepokój wśród obserwatorów branży CNG i LNG oraz firm aktywnie uczestniczących w tym rynku.
To dopiero projekt, więc jest czas na poprawki, które są właśnie nanoszone w wyniku konsultacji. Mamy nadzieję, że po ich uwzględnieniu projekt stanie się jeszcze bardziej merytoryczny, regulując wszelkie aspekty zastosowania paliw alternatywnych na polskim rynku, a paliwa metanowe znajdą w nim należne im miejsce.
Najwięcej kontrowersji budzą zapisy projektu zawarte w wymaganiach dla flot urzędów i instytucji, które wymagają by określony odsetek pojazdów stanowiły samochody elektryczne. Całkowicie pominięte są tutaj pojazdy zasilane gazem.
Przykładowo w artykule 36 mówi się, że organ centralnej administracji publicznej, z wyłączeniem Komendanta Głównego Policji, Głównego Inspektora Transportu Drogowego, Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Szefa Agencji Wywiadu, Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Szefa Służby Wywiadu Wojskowego, Szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Komendanta Głównego Straży Granicznej, Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej, zapewnia, aby udział pojazdów elektrycznych we flocie użytkowanej w obsługującym go urzędzie, był równy lub większy niż 50 % wśród wszystkich użytkowanych pojazdów.
Dlaczego jednak nie ma tutaj mowy o pojazdach napędzanych gazem ziemnym (CNG lub LNG), a mówi się tylko o udziale aut elektrycznych? Pomijając niekonsekwencję w równym traktowaniu obu źródeł zasilania, należy zwrócić uwagę na fakt, że jednostki dysponujące skromniejszymi budżetami pozbawiane są szans na poprawę jakości powietrza z wykorzystaniem dużo tańszych niż pojazdy elektryczne samochodów zasilanych paliwami metanowymi (CNG i LNG).
Podobnie potraktowano jednostki samorządu terytorialnego.
W myśl artykułu 37.1 projektu ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych jednostka samorządu terytorialnego, z wyłączeniem gmin i powiatów, których liczba mieszkańców nie przekracza 50 tys., musi zapewnić by w obsługującym ją urzędzie udział pojazdów elektrycznych w użytkowanej flocie pojazdów był równy lub większy niż 30 % liczby wszystkich pojazdów.
W tym przypadku po raz kolejny pojawia się pytanie. Dlaczego nie ma możliwości wprowadzania paliw metanowych dla mniej zasobnych samorządów?
W artykule 38 pojawiają się zapisy dotyczące udziału pojazdów elektrycznych w firmach obsługujących transport publiczny. Jednostka samorządu terytorialnego, z wyłączeniem gmin i powiatów, których liczba mieszkańców nie przekracza 50 tys., świadczy lub zleca świadczenie usługi komunikacji miejskiej w rozumieniu ustawy z dnia 16 grudnia 2010 r. o publicznym transporcie zbiorowym (Dz. U. z 2016 r. poz. 1867, 1920 i 1954) podmiotowi, którego udział autobusów zeroemisyjnych we flocie użytkowanej na obszarze jednostki samorządu terytorialnego wynosi co najmniej 30 %.
Dlaczego wyłącza się z tych przepisów autobusy gazowe (CNG, LNG)?
Nadzieja na wykorzystanie pojazdów komunikacji miejskiej zasilanych gazem ziemnym pojawia się w artykule 39.1, który mówi, że jednostka samorządu terytorialnego, o której mowa w art. 37, sporządza, co 36 miesięcy, analizę kosztów i korzyści związanych z wykorzystaniem przy świadczeniu usług komunikacji miejskiej autobusów zeroemisyjnych oraz innych środków transportu, w których do napędu wykorzystywane są wyłącznie silniki, których cykl pracy nie powoduje emisji gazów cieplarnianych lub innych substancji objętych systemem zarządzania emisjami gazów cieplarnianych.
Wykonywana co 3 lata analiza będzie miała na celu oszacowanie kosztów użytkowania autobusów elektrycznych. Jeśli okaże się, że używanie autobusów elektrycznych nie wykazuje korzyści gmina nie będzie musiała użytkować takich pojazdów.
Może jednak powinno się tutaj wprowadzić tutaj alternatywę w postaci stosowania autobusów gazowych. One z pewnością wykazywałyby oszczędności w stosunku do pojazdów dieslowskich, nie mówiąc już o oszczędnościach związanych w naszym zdrowiem i koniecznością późniejszego leczenia. Wszak spaliny silników Diesla zostały oficjalnie uznane za rakotwórcze.
Ustawodawca zapomniał, że w pojazdach elektrycznych (zeroemisyjnych) często stosowane są spalinowe urządzenia grzewcze. Stanowią one potencjalne źródło emisji szkodliwych składników spalin.
Chęć zdyscyplinowania samorządów w celu wprowadzania pojazdów ekologicznych jest bardzo słusznym i ambitnym zamysłem. Trzeba jednak jasno stwierdzić, że z pewnością niektórych gmin nie będzie na to stać, a dopuszczenie w to miejsce autobusów zasilanych paliwami metanowymi dałoby podobny efekt ekologiczny przy radykalnym zmniejszeniu kosztów zakupu taboru.
Autobusy gazowe są przecież niewiele droższe od swych dieslowskich odmian. Wydaje się, że w tej ustawie powinno chodzić o rozsądne wprowadzanie rozwiązań ekologicznych, a nie dążenie za wszelką cenę do wypełnienia wymagań UE.
Ponadto, co w świetle zaprezentowanych w projekcie zapisów mają zrobić przedsiębiorstwa komunikacyjne, które zainwestowały w ekologiczne autobusy gazowe. Dla przykładu, PKM Tychy zgodnie z założeniami w okolicach 2020 r. będzie używał wyłącznie pojazdów zasilanych gazem ziemnym.
Czy oznacza to, że tyski przewoźnik będzie musiał wydawać kolejne pieniądze na pojazdy elektryczne? Czy to ma sens?
Dokument zawiera także wiele niedoprecyzowanych zagadnień, a użyta w nim nomenklatura czasami definiuje pewne rozwiązania nie do końca poprawnie.
Już na samym początku projektu, w artykule 2 podano definicję autobusu zeroemisyjnego. Jest to w świetle zapisów projektu ustawy pojazd, który wykorzystuje do napędu wyłącznie silnik, którego cykl pracy nie prowadzi do emisji gazów cieplarnianych lub innych substancji, objętych systemem zarządzania emisjami gazów cieplarnianych.
Ponadto kolejny raz w tym projekcie zapis nie uwzględnia dodatkowych urządzeń pokładowych montowanych w autobusach elektrycznych, które mogą być źródłem emisji.
W artykule 2 pkt 12 projektu ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych pojawia się definicja pojazdu napędzanego gazem ziemnym. Według niej jest to pojazd samochodowy wykorzystujący do napędu gaz ziemny.
Nie jest to jednak do końca precyzyjne określenie, ponieważ na rynku są pojazdy gazowe z niewielkimi awaryjnymi zbiornikami benzyny, które służą do dojazdu do najbliższej stacji CNG oraz pojazdy dwupaliwowe (gazowo-benzynowe) z pełnowymiarowymi zbiornikami benzyny.
W dalszej części projektu mamy artykuł 41.1, w którym pojawia się zapis po raz kolejny faworyzujący pojazdy wyposażone w elektryczny układ napędowy. Zapis ten daje samorządowcom możliwość ustanawiania stref zeroemisyjnego transportu, do których dostęp dla pojazdów innych elektryczne będzie w znacznym stopniu ograniczony.
Z zakazu wjazdu do stref zeroemisyjnych zwolnione są m.in. pojazdy różnego rodzaju służb i mieszkańcy oraz co ciekawe autobusy komunikacji miejskiej, które jak powszechnie wiadomo emitują najwięcej spalin wśród pojazdów używanych w miastach.
Ciekawe co na to zwolnienie powiedzą władze Warszawy, które właśnie do obsługi linii przebiegających przez Starówkę specjalnie zakupiły pojazdy elektryczne. W myśl proponowanych zapisów, po ustanowieniu strefy zeroemisyjnej, wcale nie będą do tego zobligowane.
Oprócz wymienionych w projekcie służb zwolnionych z zakazu wjazdu do stref zeroemisyjnych będą mogły wjeżdżać (jeśli samorząd dopuści taką możliwość) pojazdy, do których napędzania są używane alternatywne paliwa gazowe (CNG lub LNG). Czy samorządy wprowadzą jednak takie preferencje?
Pomimo tego, że projekt bazuje na zapisach Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/94/UE z dnia 22 października 2014 r. w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych to nie powinien być ślepo nastawiony na spełnienie zawartych w niej wymagań, lecz doprowadzić do ograniczenia emisji szkodliwych składników spalin w naszych miastach, czego wszystkim naszym czytelnikom i sobie życzę.