Nord Stream 2 - liczący 1200 km gazociąg na dnie Morza Bałtyckiego mający połączyć Rosję i Niemcy do końca 2019 r. W tym samym czasie Rosja zamierza zakończyć przesył gazu rurociągami przez Ukrainę.
Jak przekazał mediom Krzysztof Szczerski, szef gabinetu prezydenta stanowisko polskich władz w kontekście projektu Nord Stream 2 jest niezmienne. Polska uważa, że projekt ten jest polityczny, podzieli Europę i ugruntuje pozycję Rosji jako głównego dostawcy gazu oraz wpłynie na izolację Ukrainy.
Dla Niemiec Nord Stream 2 jest projektem czysto biznesowym, co z ich punktu widzenia jest zupełnie zrozumiałe.
Krzysztof Szczerski w swej wypowiedzi na temat rozmów z Angelą Merkel użył stwierdzenia „Kropla drąży skałę”. Czy należy to rozumieć jako zmianę stanowiska Niemiec w stosunku do projektu Nord Stream 2?
Chyba na razie jeszcze nie, ale jak pokazują działania Angeli Merkel, Niemcy zaczynają powoli rozumieć, że zmonopolizowanie dostaw gazu przez jednego dostawcę nie jest dobrym rozwiązaniem.
Według wielu komentatorów rząd Angeli Merkel stara się zbudować w Niemczech sektor LNG właśnie w celu zmniejszenia uzależnienia od importu gazu ziemnego z Rosji i Norwegii.
Ma to swoje podłoże w wyczerpywaniu się złóż gazu w Wielkiej Brytanii i Holandii. Ponadto Niemcy zdają sobie sprawę, że stają się coraz bardziej zależni od Rosji w zakresie importu gazu, co w czasach narastających napięć politycznych z tym krajem staje się niezbyt korzystnym rozwiązaniem z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego.
Kanclerz Angela Merkel skłania się do opcji LNG, budując terminale nad Morzem Północnym i Bałtyckim, które mogłyby importować LNG z pominięciem tego typu obiektów w sąsiednich krajach (Holandii, Polsce i Belgii).
Jak powiedziała rzecznik Ministerstwa Gospodarki i Energetyki Beate Baron kanclerz Merkel popiera wszystkie inicjatywy wspierające dalszą dywersyfikację dostaw gazu, zarówno co do kierunku jak i sposobu dostarczania.