W tej chwili w całej Polsce jest niespełna 30 stacji, na których można zatankować gaz ziemny (głównie sprężony – forma ciekła dostępna jest tylko w zajezdni MZA przy ul. Ostrobramskiej w Warszawie). Nawet gdyby były równomiernie rozmieszczone po mapie, swobodne podróżowanie metanowym pojazdem byłoby mocno utrudnione, o ile w ogóle możliwe. Jeżeli jednak zapowiedzi Gazpromu spełnią się, w ciągu kilku lat przybędzie nam kilkaset nowych punktów dystrybucji błękitnego paliwa i wreszcie może nastąpić przełom, w którego nadejście wielu już dawno przestało wierzyć.
Jak podaje Rzeczpospolita, powołując się na informacje Urzędu Regulacji Energetyki, ekspansja ma zaowocować pojawieniem się w naszym krajobrazie paliwowym stacji oferujących zarówno gaz ziemny w postaci sprężonej (CNG), jak i skroplonej (LNG). Ten ostatni bywa używany głównie w transporcie ciężkim (autobusy miejskie i pojazdy ciężarowe) i to właśnie z myślą o tym właśnie sektorze (a nie o indywidualnych użytkownikach) ma być rozwijana sieć Gazpromu.
Liczba samochodów osobowych napędzanych metanem (raczej w formie sprężonej) też jednak dzięki temu wzrośnie, bowiem o ile montaż instalacji CNG kosztuje nawet 2-3 razy więcej niż systemu LPG do porównywalnego auta, cena metanu pozostaje na tyle atrakcyjna, że również pozwala na relatywnie szybkie uzyskanie wysokich oszczędności. Poza tym, można pokusić się o sprowadzenie już adaptowanego samochodu (także z instalacją fabryczną) z Włoch czy Niemiec – krajów, gdzie w tej chwili jeździ najwięcej metanowych pojazdów w Europie (odpowiednio 900 i 100 tys.). Czekamy na konkrety!