W sensie budowlanym terminal rzeczywiście został ukończony, ale minie jeszcze ok. pół roku, nim będzie mógł de facto rozpocząć realizację zadań, do których go powołano. Dopiero w maju 2016 r. nastąpi podpisanie protokołu odbiorczego, natomiast do tego czasu trwać będą odbiory, próby i audyt technologiczny instalacji. Ten ostatni zostanie przeprowadzony przez niezależny podmiot międzynarodowy, który sprawdzi jakość zamontowanych urządzeń i poprawność ich działania.
A jest co sprawdzać: kilometry rurociągów, setki zaworów, tysiące połączeń czy instalacja elektryczna to tylko niektóre punkty na długiej liście. Do tej pory wykonano 50 tys. inspekcji, które podsumowano w 250 tys. sporządzonych i złożonych na odpowiednie ręce raportów, a więc przed kontrolerami jeszcze masa roboty. A pomijając już stopień gotowości samego gazoportu do podjęcia pracy, w fazie budowy są gazociągi, którymi dopływający do niego gaz będzie dostarczany do ogólnopolskiej sieci gazowniczej.
Pani premier pozostaje optymistką. Zapowiedziała, że w połowie grudnia (dokładnie między 11 a 17 grudnia) do nabrzeża w Świnoujściu przybije pierwszy statek ze skroplonym gazem ziemnym. Gdy już rozruch terminala się zakończy i obiekt ruszy pełną parą, będzie mógł zaspokajać 1/3 polskiego zapotrzebowania na gaz ziemny, co znaczy, że tą drogą na nasz rynek dostanie się 5 mld m3 błękitnego paliwa. Nie zapewni nam więc niezależności energetycznej, ale jest krokiem w dobrym kierunku. Trwa stadium wykonalności w kwestii ewentualnej rozbudowy terminala w celu zwiększenia jego wydajności o połowę (do 7,5 mld m3).