Jest na to sposób! Amerykańscy uczeni z Penn State University, pod kierownictwem profesora Bruce’a Logana, opracowali sposób na przekształcanie gazu powodującego efekt cieplarniany w czyste i efektywne paliwo. Pomocne okazały się bakterie, które lubią CO2. Cały proces nazwano elektrometanogenezą.
Same mikroby, z gatunku Methanobacterium palustre, i dwutlenek węgla nie wystarczą. Potrzebna jest jeszcze elektryczność, a tę można pozyskać ze źródeł odnawialnych, takich jak woda, słońce czy wiatr. W sumie powstaje ogniwo elektrolityczne, w którym następuje chemiczna przemiana niepotrzebnego gazu w bardzo pożyteczny CH4. To tak, jakby odwrócić spalanie i z jego produktu przy udziale energii uzyskać surowiec wyjściowy. Niczego nieświadome bakterie pełnią rolę katalizatora reakcji, „konsumując” CO2.
Co ciekawe, mikroorganizmy mogą także pracować dokładnie odwrotnie, czyli wytwarzać elektryczność w mini-ogniwach. Dzieje się tak na przykład, kiedy bakteriom pozwoli się rozkładać śmieci i zawarte w nich szkodliwe substancje. Następuje neutralizacja niebezpiecznych związków, a jako produkt uboczny powstaje energia. Innymi słowy i w dużym skrócie, wystarczy dać mikrobom odpady i dwutlenek węgla (który zresztą sam jest odpadem), a przetworzą je na metan do naszych samochodów i pojazdów miejskich. Gdybyśmy tym paliwem napędzali samochody do wywożenia śmieci, ich utrzymanie prawdopodobnie nic by nie kosztowało, bo z jednej strony dostarczałyby bakteriom „pożywienia”, a z drugiej korzystałyby z efektów ich pracy. Bardzo ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza że śmieci mamy pod dostatkiem.
Dziś energia odnawialna wytwarzana takimi metodami to zaledwie margines i kropla w morzu naszych potrzeb. Niewykluczone jednak, że za kilka lat mikroby będą powszechnie wykorzystywane do generowania elektryczności i produkowania paliw z surowców uważanych dziś za bezużyteczne. Zwłaszcza, że bez słowa sprzeciwu pracują zupełnie za darmo!